To spotkanie mogło dobić Orlęta, a dla Borku być paliwem na końcówkę sezonu. I tak się właśnie stało.
Początek meczu to pandemonium i chaos. Borek szarpał, Orlęta też. W końcu Targosz zagrał piłkę za obronę, Madejski opanował futbolówkę i wykończył akcję. Chwilę później wrzutka Wcisły, Madejski elegancko dostawia nogę i jest dwa zero. Mecz ułożony, można grać spokojnie co zaczynamy robić. Ostatnia akcja pierwszej połowy to karny dla Borku. Grzesiak strzela w bramkarza, dobitka Madejskiego, piłka w siatce i gwizdek. Zawodnicy schodzą z boiska, ale sędzia mówi, że gola nie ma. Dlaczego? Karny był ostatnią akcją, a odbicie bramkarza było ostatnim zagraniem. Sędzia sam wytłumaczył to drużynie przychodząc do szatni w przerwie, za co należy się szacunek, chociaż nie do końca można było się z tą decyzją zgodzić. A byłby taki piękny hattrick…
Na początku drugiej połowy mieliśmy jeszcze kilka niewykorzystanych okazji. I z meczu pod całkowitą kontrolą nagle zrobiła się nerwówka. Błędy i nieporozumienia w obronie, dziwny strzał i piłka wturlała do naszej bramki. Gospodarze złapali kontakt. Na szczęście udało się wepchnąć gola na 1:3 i była to chyba najbrzydsza bramka w całych rozgrywkach. Ważne, że w sieci. Od tego momentu Borek miał jeszcze kilka dobrych szans po kontratakach, a po jednym sytuację sam na sam Vatamaniuka, dobił Zapała.
W tym meczu to tyle. Chwila nerwówki na własne życzenia, ale ogólnie kontrola i pewne zwycięstwo. Chcemy jechać dalej!
Wynik: 1-4
Bramki: 2 F. Madejski, 2 Zapała
Skład: Zachariasz – Niepsuj (Borys), Khrypunov, Sotnikov, Zapała – F. Madejski (Strzeboński), Targosz, Dudziński, Twaróg – Wcisło – Grzesiak (Vatamaniuk)